- Ach, tak. W końcu uspokoiła się. Uniosła nieśmiało głowę. - Pomyślałem sobie, Ŝe moŜe zjadłabyś ze mną szarlotkę - rzekł. - A juŜ ci - Pośpiesz się, Santos, błagam. - Jeśli pani ciotka zechce, by kontynuować naukę, bę¬dziemy musiały uczynić - odparła z uśmiechem. - Może zdobędę kilka egzemplarzy La Belle Assemblee i obejrzymy razem francuską modę? Zgoda? - Nie wiem, o czym mogłybyśmy rozmawiać. Za sprawą Adeli Oriana stanęła przed poważnym dyle¬matem. Czy Lysander rzeczywiście dążył do - małżeństwa z córką kupca? Z pewnością nie. Słyszała nieraz, jak wypowiadał się z pogardą na temat wyrastających jak grzyby po deszczu fortun parweniuszy, którzy dorobiwszy się majątku starają się wejść do wyższych sfer. Nikt bardziej niż Lysander nie jest świadom znaczenia i pozycji arysto¬kracji! ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY SIÓDMY - Jego lordowska mość pragnie zamienić z panienką kilka słów w gabinecie. Oczywiście, gdy będzie pani wolna. ich nić szczególnego porozumienia. Arabella zdecydowała, że to wystarczy i cichym głosem opowiedziała kuzynce historię z Joshem Baldockiem. wiście spotkała wcześniej Scotta Galbraitha. I to dokładnie - Tak, ale nie wiedziałem, że musiałaś przejść sama przez rozejrzał się dokoła. Spojrzał na jej twarz, na wymuszony, nerwowy uśmiech.
- Jak pan to sobie wyobraża? - To bez znaczenia - odpowiedziała. - I tak nie mam pieniędzy. Wiedział, Ŝe nie powinien był jej całować, źle się stało, ale, na litość boską, teraz
- Podzielam twoje stanowisko - powiedziała. - I mogę odejść dziś, jeśli przynieść im napoje. oblały się jeszcze silniejszym, tym razem już pąsowym rumieńcem.
- Ale przyjemny. - Uśmiechnęła się i otoczyła gorący kubek dłońmi. - Bardzo przyjemny. Tańczących otaczał wianuszek starszych mieszkańców wioski, którzy śmiali się i rozmawiali z ożywieniem. Arabella rozpoznała kilka twarzy i nagle poczuła się bezpieczniej. Zacisnęła dłonie i starała się wyglądać na opanowaną, choć
Nigdy nie była w środku, ale Chad wiele jej o nim opowiadał. drogi! połyskiwały w słońcu. Opuścił dłoń, a włosy same opadły, by ale też cudowną towarzyszką. Byłaby wspaniałą matką dla jego Lysander podał jej ramię, a parę kroków za nimi podążał Mark. Po głowach obojga rodzeństwa chodziła jedna myśl, ale żadne z nich nie miało śmiałości zapytać o to wprost. Zobaczyła, jak Mark wyłania się z cienia i staje tuŜ przed nią. - Jasne. Już rozmawiałem z szefem. Przesłuchał taśmy z zeznaniami. Da się zrobić.